Dramione PL - zapraszam
- Przyszedłem... Z rozkazu... Nie ważne. - Zauważyła, że starał się unikać jej wzroku. - Wiem, gdzie jest Potter. - Stanęła oniemiała. Od pół roku, kiedy zaginął, starała się o nim nie myśleć. Po pewnym czasie ludzie przyzwyczajają się do takich sytuacji. Nie zapominają, ale przywykają. Do wszystkiego da się przywyknąć. Prawda jest taka, że ktoś kto pokonał Voldemorta nie mógł ot tak sobie zostać porwany. Nikt nie rozumiał, poszukiwania trwają nadal, no, może z mniejszym zaangażowaniem niż na początku... ale jak to mówią? Nadzieja umiera ostatnia.
- Niemożliwe... - Czuła, że w oczach stanęły jej łzy.
- Możliwe. - Mruknął. - Wiem, gdzie jest.
- Żyje? - W odpowiedzi kiwnął głową. - Ale czemu mi to mówisz? Przecież... nienawidzisz mnie... Ja... zresztą chyba też nie darzę cię jakąś przeraźliwą sympatią.
- Powiedziałem przecież... - Zaczął mówił tonem takim, jakiego używał jeszcze za czasów szkoły. Zarozumiałym i dającym do zrozumienia, że jego właściciel na sto procent jest kimś lepszym od tego z kim aktualnie rozmawia. Dało to dziewczynie wrażenie, jakby właśnie sobie przypomniał, jak bardzo nią gardzi. Musiał być czymś bardzo przejęty, skoro tak się zachował. - Przyszedłem tutaj z czyjegoś polecenia... Sam bym tego nie zrobił. - Kontynuował po chwili ciszy.
- Dobrze... Rozumiem. - Usiadła na fotelu na przeciwko niego. Dzielił ich mały szklany stoliczek, z którego Hermiona była naprawdę dumna. Kupiła go kiedyś na jednym z tych targów, na które chodziła z rodzicami będąc jeszcze dzieckiem. Malfoy podciągnął rękawy bluzy. Dziewczyna zauważyła, jakie ma sine ręce. Przez jej głowę przebiegły setki myśli. O co tutaj chodzi? Czemu to właśnie on przyszedł jej to oznajmić? A jeżeli to pułapka? Co wtedy? Chyba zauważył, gdzie dziewczyna kieruje swój wzrok. Spuścił z powrotem rękawy. Odchrząknął. - Skąd... skąd mogę mieć pewność, że nie kłamiesz? - Zapytała.
- Mam zdjęcie. - Oznajmił. - I list.
- List? Czemu do mnie, a nie Ginny? Przecież to z nią jest Ha...
- Nie wiem. Szczerze mówiąc, naprawdę średnio mnie to interesuję. Kazano mi to przekazać, to jestem. Mogę powiedzieć, że nie było cię w domu, żaden problem. - Już miał się podnosić kiedy Hermiona ułożyła sobie to wszystko w głowie i chcąc go zatrzymać krzyknęła:
- Nie! Zostań... Daj mi ten list i zdjęcie. - Przez moment, zdawało jej się, że to co powiedziała przyniosło Malfoyowi ulgę. Nic nie rozumiała. Bez słowa rzucił pogniecioną kopertę na stół. Drżącymi rękoma wzięła ją, otworzyła. Sięgnęła po zdjęcie. Było robione "po cichu", fotograf stał za jakimś filarem. Harry natomiast, ustawiony wśród jakiś mężczyzn poubieranych na czarno. Nie był przywiązany, nikt nie stał nad nim z różdżką. Zmrużyła oczy. O co tutaj chodzi? Złapała do ręki list.
Droga Hermiono!
Nie martw się o mnie. Pod żadnym pozorem nie idź z Malfoyem. Proszę.
O tym liście nic nie mów Ginny. Zdaję sobie sprawę, jak bardzo jest jej źle
Niedługo wrócę. Nie rób nic głupiego.
Harry.
Spojrzała na Malfoya. Siedział cicho, patrząc się w jeden punkt.
- I co? - Mruknął do niej, zauważywszy to, że dziewczyna lustruje te kilka zdań któryś już raz z kolei, zupełnie jakby szukała czegoś, co wcześniej pominęła.
- Co? Nie wiesz? Nie czytałeś? - Była zła. Podniosła się z fotela. Zaczęła chodzić z kąta w kąt, jak gdyby to miało jej pomóc w odnalezieniu przyjaciela.
- Nie miałem okazji. - Syknął ironicznie.
- Z tego co widać, nie jest jakiś uwięziony, nikt go nie trzyma, stoi wśród tych ludzi, jak koło swoich! O co tutaj chodzi?
- Nie wiem, naprawdę. - Powiedział znudzonym tonem. Hermiona była zła. Harry! Jak mógł? Jak on mógł napisać, żeby nie mówiła nic Ginny? Przecież ona jest w okropnym stanie! Miłość jej życia zaginęła! Skąd ona może wiedzieć, że nie miał jakiegoś wypadku, że nie cierpi, że coś poważnego mu się nie stało? Postąpił strasznie samolubnie, że nie dał znać wcześniej. Zawiodła się na nim. Jeszcze napisał: "nie idź z Malfoyem..." więc ten musi coś więcej wiedzieć. Wyciągnęła różdżkę i skierowała ją w stronę chłopaka. Musiała być strasznie zdezorientowana, bo zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć on również wstał, wyciągnął swoją i krzyknął:
- Expelliarmus!- Spojrzał się na nią z wyrzutem. - Oszalałaś? Ogarnij się! Nie mam wpływu na to, co ten idiota ci tam nabazgrał! Bardzo chętnie bym ci coś więcej powiedział, ale nie mogę! Za pięć minut wychodzę z tego domu, więc albo ze mną idziesz, albo nie. Nie mam zbyt wiele czasu. Po raz pierwszy od początku tej wizyty spojrzał jej się głęboko w oczy. Nie widziała w nich nic, żadnych emocji.
- Dobra. - Machnęła ręką. Jej głową zawładnęły przekleństwa na niesprawiedliwość świata i głupotę ludzką. Chciała usłyszeć co powie Harry kiedy ją zobaczy. Będzie zdziwiony, szczęśliwy? A może zły, że w czymś mu przeszkodzi? Pobiegła do góry, spakować najważniejsze rzeczy. Przez to wszystko zapomniała nawet o wrażeniu, że Malfoy coś kombinuje.
....
Wiedział, że to co robi nie jest dobre. Wiedział, że przez to wszystko inni znienawidzą go jeszcze bardziej. Ale nie robił tego dla siebie ani dla satysfakcji zrobienia na złość Potterowi czy Granger. Prawda, nie lubił ich z całego serca, ale nie był to główny powód zrobienia tego co zamierzał. Oczywiście, brak sympatii do czarodziejów w jakiś sposób mu ułatwiał zadanie. Trudniej jest przecież zdradzić przyjaciela, aniżeli wroga... ale... nie jest przecież jak ojciec. Przez całe swoje życie, od skończenia szkoły powtarzał sobie, że nie może być taki jak on. Nie może za wszelką cenę walczyć o swój sukces. Tylko...teraz, to jest inna sytuacja. Zostało zaburzone bezpieczeństwo kogoś, kogo kochał. Nie miał zwyczaju poświęcania się dla innych, ale Astoria była dla niego kimś wyjątkowym. Była przy nim, kiedy zakończyła się bitwa o Hogwart, kiedy najbardziej potrzebował czyjegoś wsparcia. Teraz to ona potrzebuje jego. Czas zrobić coś dla kogoś. Może będzie tego żałował, może nie. Do stracenia nie ma nic, a do zyskania, tak wiele... Hermiona zeszła na dół. Miała w oczach łzy. Nie wzruszało to Dracona. Czuł, że robi źle, ale miał przecież takie dobre usprawiedliwienie...- Już? - Rzucił w stronę dziewczyny.
- Tak. - Odpowiedziała głosem, który nie jej strachu.
- Zamknij dom, bo jeszcze jacyś mugole cię okradną. - Mruknął ironicznie.
- Zamknięty.
- Dobra. Złap mnie za ramię, za rękę, cokolwiek. Teleportujemy się razem. - Posłuchała. Zanim zdążyła się obejrzeć, znaleźli się w jakimś ciemnym, gęstym lesie. Rozejrzała się w około.
- To tutaj? - Zapytała.
- Nie, musimy się kawałek przejść.
- Aha... No, fajnie... - Mruknęła, widząc już, jak szybko im to pójdzie, zważywszy na śnieg, który sięgał jej aż do łydek. Spojrzała się na Malfoya, który ruszył naprzód. Udała się za nim. Przez jej głowę przebiegało tysiące myśli. Co będzie jeśli nie zastanie tam Harrego? Dlaczego tak łatwo zaufała człowiekowi, który... który co? Był zły? Dobrze wiedziała, że nie do końca, był przecież do wszystkiego zmuszany, wmawiali mu od małego, że to co robi jest słuszne... A jednak go nie lubiła. Nic dziwnego zresztą. Ale kiedy pojawił się w drzwiach coś w niej pękło. Coś sprawiło, że mu uwierzyła. Może była to bezsilność? Może nieracjonalna chęć zobaczenia się z kimś kto tak naprawdę teraz nie żyje, albo bawi się bardzo dobrze wśród swoich nowych znajomych? Już niczego nie była pewna. Nie wiedziała, ile czasu szła tak za Draconem, ale kiedy w oddali ujrzała wielki dom z czerwonej cegły, stojący wśród obsypanych śniegiem choinek było już całkiem jasno. Wtedy poczuła, że jest na miejscu. Każde okno było zasłonięte jakąś płachtą, przynajmniej od strony drzewa, za którym stała.
- To tutaj. - Wyszeptał Draco. Poczekaj chwilę. Ruszył wolno w stronę czarodzieja, który wyszedł z tego budynku. Był to chyba jeden z tych, którego widziała na fotografii. A może nie? Może każdy z nich wyglądał podobnie do siebie? Zdziwiło ją tylko to, że Malfoy przywitał się z nim, jak ze starym przyjacielem. Mężczyźni podali sobie ręce. Wtedy Hermiona, po raz pierwszy tego dnia zrozumiała, że popełniła wielki błąd, zgadzając się na tę podróż. Sama nie wiedziała dlaczego zamiast uciekać, stała w bezruchu oczekując na dalszy rozwój wydarzeń.
Hej kochani! Jeśli czytacie, proszę o zostawienie jakiegoś śladu... chciałabym mieć poczucie, że nie piszę tego wszystkiego tylko dla siebie. :) Życzę miłej niedzieli! :)
Bardzo mi się podobał. Mima tego że nie przepadam za tym paringiem. Ale mam nadzieje że polubię tą parę dzięki twoim opowiadaniu :-) życzę Ci duuużo weny :-P
OdpowiedzUsuńhmmmmm dialogi bardzo mi się podobają :)
OdpowiedzUsuńCzuję, że piszesz co innego i oczekuję kolejnego rozdziału
Fajne. *-*
OdpowiedzUsuńNajbardziej podoba mi się to, że takiej historii jeszcze nie czytałam. :D
Widzę, że nie będzie to od początku słodkie Dramione- I dobrze! ;D
Ten facet w czerni..pewnie Nott albo Zabini. I Astoria.... niech co zdradzi! Niech okaże się wredna su*a! ;D
Bosz..jaką ja miła jestem. :O
Czekam na nexta. :*
Miaa
Hmmm, tajemniczo. :o I tak mi się bardzo podoba. :) Świetny rozdział , czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny.
Tajemnica, to co kocham. Zaciekawiłaś mnie i nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Oby pojawił się jak najszybciej
OdpowiedzUsuńŻyczę weny ;)
Już dodaję twojego bloga do ulubionych.A teraz do rozdziału :) ''- To tutaj. - Wyszeptał Draco'' i tu mam przykład błędu.Po słowie tutaj nie powinno być kropki.Wyszeptał powinien być z małej litery i po słowie Draco powinna być kropka.W całym rozdziale tak masz jak prowadzą dialog i w prologu.Więcej błędów nie znalazłam.Muszę przyznać,że masz talent.Widać,że robisz to co kochasz.Hmm Astoria miła.Znalazłam waśnie 2 bloga w ,którym Greengrass jest miła.Ale tak po cichu liczę,że okaże się wredną małpą :D No i Harry? Niby go nie porwali.Mam nadzieję,że w kolejnym rozdziale się wyjaśni.No i czy Hermiona jest w związku z Ronem? '' Mężczyźni podali sobie ręce. Wtedy Hermiona, po raz pierwszy tego dnia zrozumiała, że popełniła wielki błąd, zgadzając się na tę podróż. Sama nie wiedziała dlaczego zamiast uciekać, stała w bezruchu oczekując na dalszy rozwój wydarzeń.'' No i co dalej?? Musiałaś teraz przerwać?! Eh jak ja tego nie lubię jak ktoś przerywa w takim momencie.No,ale trudno.Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuń*właśnie
Usuń