- To tutaj. - Wyszeptał Draco. Poczekaj chwilę. Ruszył wolno w stronę czarodzieja, który wyszedł z tego budynku. Był to chyba jeden z tych, którego widziała na fotografii. A może nie? Może każdy z nich wyglądał podobnie do siebie? Zdziwiło ją tylko to, że Malfoy przywitał się z nim, jak ze starym przyjacielem. Mężczyźni podali sobie ręce. Wtedy Hermiona, po raz pierwszy tego dnia zrozumiała, że popełniła wielki błąd, zgadzając się na tę podróż. Sama nie wiedziała dlaczego zamiast uciekać, stała w bezruchu oczekując na dalszy rozwój wydarzeń. Tamci dwaj dyskutowali zawzięcie na jakiś temat, aż w końcu Draco zniecierpliwiony wskazał ręką na dziewczynę. Nieznajomy podniósł ręce w geście zrozumienia, po czym ruszył w stronę budynku. Hermiona czuła, że coś będzie nie tak, ale kiedy Malfoy kiwnął do niej głową na znak, że ma iść za nim, zrobiła to. Bo przecież... jaki sens miałaby ucieczka właśnie w tej chwili? W chwili, kiedy jest już tak blisko poznania prawdy. Dołączyła do czarodziejów. Draco spojrzał się na nią przelotnie, po czym bez słowa ruszył w kierunku domu. Wyglądał dosyć mrocznie, czerwona, stara cegła nadawała mu tajemniczego klimatu. Wszędzie wokoło był las, otulony białym, puszystym śniegiem. Chłopak pchnął drzwi, Hermiona kątem oka zdążyła przeczytać jeszcze tabliczkę, wiszącą na nich: "Dom dziecka".
- Radzę ci zachować ciszę... - Mruknął Malfoy, jakby tylko po to, żeby coś powiedzieć. Szli długim korytarzem. Na ścianach wisiały portrety dzieci, uśmiechniętych od ucha do ucha. Dziewczyna wzdrygnęła się. Ciekawe, co się z nimi stało? Wszystkie drzwi, które mijali były zamknięte. W końcu Malfoy przystanął. Spojrzał się na Hermionę tak, jakby wyrządziła mu największą krzywdę na świecie. Po jego oczach widać było, że nie jest szczęśliwy. Ciekawe tylko, czy ogólnie mu się nie powodzi, czy może dręczą go wyrzuty sumienia...
- Idziemy dalej? - zapytała po cichu, głosem pełnym przejęcia. Zastanawiała się, gdzie dojdą i co się zaraz wydarzy. Chłopak kiwnął głową. Otworzył drzwi prowadzące do piwnicy, albo czegoś co kiedyś spełniało taką funkcje. Szli schodami w dół, były strasznie strome i okurzone. W końcu stanęli w dziwnym pomieszczeniu. Hermionie przypominało ono coś na kształt starej kaplicy. W centralnym punkcie długiej sali stało podwyższenie, przed nim były ustawione rzędy ławek. Gdzieniegdzie na białych ścianach były widoczne ciemne ślady po obrazach. Nie paliły się żadne lampy, mrok rozpraszany był jedynie przez świece. Granger spojrzała na Malfoy'a. Nie rozglądał się, stał w bezruchu, jakby doskonale wiedział co zaraz ich spotka. Stali tak przez chwilę w ciszy, aż do momentu, kiedy ta została przerwana przez czarodzieja, który wszedł do pomieszczenia jakimś bocznym wejściem.
- Ah! Witaj Malfoy! - Wysoki, szczupły mężczyzna z szerokim uśmiechem machnął w stronę chłopaka. - Co masz dzisiaj dla mnie? - Jego niski głos w ogóle nie pasował do całej postaci. Był łysawy, miał nie więcej niż czterdzieści lat, mimo to wydawał się być przemęczony jak starszy człowiek.
- Przyprowadziłem... dziewczynę. - Draco odpowiadając zawahał się. Hermiona cofnęła się, w myślach przeklinając swoją głupotę. A jednak... jednak intuicja jej nie zawiodła. Mężczyzna w garniturze podszedł trochę bliżej.
- No proszę... Hermiona Granger we własnej osobie. Niesamowite. - Klasnął w dłonie. - Może kawki? - Zapytał ironicznie. Dziewczyna wyciągnęła różdżkę kierując nią w stronę mężczyzny.
- Co się tutaj dzieje? - Krzyknęła. Nieznajomy roześmiał się, podnosząc ręce do góry.
- Spokojnie... usiądź sobie. - Hermiona nie skorzystała z propozycji, nie opuściła też
różdżki. - Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że Malfoy'owi uda się tak szybko ściągnąć ciebie w nasze skromne progi... - dziewczyna spojrzała się na Dracona, który spuścił głowę - no ale, chyba jesteś bardziej przejęta zniknięciem swojego przyjaciela niż myślałem... - zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, usłyszała głos Malfoy'a:
- Owen! Masz czego chciałeś... i Pottera i dziewczynę. Teraz daj mi to, czego ja chcę.
- Poczekaj, poczekaj. Chcesz ominąć to piękne spotkanie po tak długiej rozłące? Richard! - Krzyknął w stronę drzwi, z których wszedł do pomieszczenia. - Przyprowadź tutaj pana Pottera! - Nie minęła chwila, kiedy do sali weszło czterech mężczyzn; w tym trzech mających na sobie czarne szaty i Harry... ten sam Harry Potter, który pokonał Voldemorta, który walczył o przyszłość czarodziejów, dumny i niepokonany jeszcze tak niedawno... a teraz? Teraz stał kilkanaście metrów przed nią w postrzępionych ubraniach i kurzu. - Hermiona poczuła jak łzy spływają jej po twarzy.
- Harry... - wyszeptała. Ten odwrócił głowę.
- Napisałem ci... żebyś tutaj nie przyłaziła! - Syknął tak, że ledwie to usłyszała. Czarodziejka nie wiedziała co powiedzieć. Jak to? O co chodzi? Nie mogła pozbierać myśli... z jednej strony jej stary przyjaciel, z drugiej słowa Malfoy'a: "masz to czego chciałeś". Oparła się zrezygnowana o kolumnę. Jaka była głupia... Zaufała byłemu śmierciożercy! Zaufała mu, a on? W sumie czego ona się mogła spodziewać? Że ktoś, kto całe życie jej nienawidził, przyjdzie nagle jej pomóc? Mężczyzna w garniturze podszedł do Harrego, który stał z miną nie ukazującą żadnych emocji.
- Może byś się przywitał z przyjaciółką...?
- Jesteście zwykłymi ścierwami. - Potter powiedział te parę słów cicho, ale tak nienawistnie, jak jeszcze nigdy. Malfoy odchrząknął.
- Ach.. tak. Draco! No cóż... chodzi ci o Astorię? Proszę... - kiwnął do swoich, którzy w milczeniu cały czas stali nad Harrym. Ci opuścili go, wyszli z pomieszczenia, zapewne, żeby przyprowadzić dziewczynę. Hermiona podbiegła do swojego przyjaciela. Liczyła, że kiedy będzie bliżej niego, zobaczy w nim jakieś emocje, może powie jej o co chodzi, co ją teraz czeka?
- Tylko grzecznie! - Mruknął Owen ironicznie. - Potter jest zajęty!
- Harry... - szepnęła - o co tutaj chodzi?
- To była pułapka. Wpadłaś w nią, siedzisz w tym teraz tak samo jak ja. Przykro mi. - Nie patrzył się na nią, unikał też jej wzroku.
- Ale spójrz się na mnie! - Wypaliła błagalnym tonem. Ten natomiast cały czas milczał. Nagle uwagę Hermiony przykuło wejście Astorii w asyście nie trzech, a jednego mężczyzny.
- Dzięki Mark! - Zawołał Owen. - Proszę - zwrócił się w stronę Dracona - oto two... nasza śliczna koleżanka. - Granger pomyślała, że Astoria dużo nie zmieniła się od czasów szkolnych. Nadal była dziewczyną o nienagannej urodzie, z głową podniesioną wysoko, zupełnie tak, jakby siedziała tu z przyjemnością.
- No proszę... Hermiona Granger we własnej osobie. Niesamowite. - Klasnął w dłonie. - Może kawki? - Zapytał ironicznie. Dziewczyna wyciągnęła różdżkę kierując nią w stronę mężczyzny.
- Co się tutaj dzieje? - Krzyknęła. Nieznajomy roześmiał się, podnosząc ręce do góry.
- Spokojnie... usiądź sobie. - Hermiona nie skorzystała z propozycji, nie opuściła też
różdżki. - Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że Malfoy'owi uda się tak szybko ściągnąć ciebie w nasze skromne progi... - dziewczyna spojrzała się na Dracona, który spuścił głowę - no ale, chyba jesteś bardziej przejęta zniknięciem swojego przyjaciela niż myślałem... - zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, usłyszała głos Malfoy'a:
- Owen! Masz czego chciałeś... i Pottera i dziewczynę. Teraz daj mi to, czego ja chcę.
- Poczekaj, poczekaj. Chcesz ominąć to piękne spotkanie po tak długiej rozłące? Richard! - Krzyknął w stronę drzwi, z których wszedł do pomieszczenia. - Przyprowadź tutaj pana Pottera! - Nie minęła chwila, kiedy do sali weszło czterech mężczyzn; w tym trzech mających na sobie czarne szaty i Harry... ten sam Harry Potter, który pokonał Voldemorta, który walczył o przyszłość czarodziejów, dumny i niepokonany jeszcze tak niedawno... a teraz? Teraz stał kilkanaście metrów przed nią w postrzępionych ubraniach i kurzu. - Hermiona poczuła jak łzy spływają jej po twarzy.
- Harry... - wyszeptała. Ten odwrócił głowę.
- Napisałem ci... żebyś tutaj nie przyłaziła! - Syknął tak, że ledwie to usłyszała. Czarodziejka nie wiedziała co powiedzieć. Jak to? O co chodzi? Nie mogła pozbierać myśli... z jednej strony jej stary przyjaciel, z drugiej słowa Malfoy'a: "masz to czego chciałeś". Oparła się zrezygnowana o kolumnę. Jaka była głupia... Zaufała byłemu śmierciożercy! Zaufała mu, a on? W sumie czego ona się mogła spodziewać? Że ktoś, kto całe życie jej nienawidził, przyjdzie nagle jej pomóc? Mężczyzna w garniturze podszedł do Harrego, który stał z miną nie ukazującą żadnych emocji.
- Może byś się przywitał z przyjaciółką...?
- Jesteście zwykłymi ścierwami. - Potter powiedział te parę słów cicho, ale tak nienawistnie, jak jeszcze nigdy. Malfoy odchrząknął.
- Ach.. tak. Draco! No cóż... chodzi ci o Astorię? Proszę... - kiwnął do swoich, którzy w milczeniu cały czas stali nad Harrym. Ci opuścili go, wyszli z pomieszczenia, zapewne, żeby przyprowadzić dziewczynę. Hermiona podbiegła do swojego przyjaciela. Liczyła, że kiedy będzie bliżej niego, zobaczy w nim jakieś emocje, może powie jej o co chodzi, co ją teraz czeka?
- Tylko grzecznie! - Mruknął Owen ironicznie. - Potter jest zajęty!
- Harry... - szepnęła - o co tutaj chodzi?
- To była pułapka. Wpadłaś w nią, siedzisz w tym teraz tak samo jak ja. Przykro mi. - Nie patrzył się na nią, unikał też jej wzroku.
- Ale spójrz się na mnie! - Wypaliła błagalnym tonem. Ten natomiast cały czas milczał. Nagle uwagę Hermiony przykuło wejście Astorii w asyście nie trzech, a jednego mężczyzny.
- Dzięki Mark! - Zawołał Owen. - Proszę - zwrócił się w stronę Dracona - oto two... nasza śliczna koleżanka. - Granger pomyślała, że Astoria dużo nie zmieniła się od czasów szkolnych. Nadal była dziewczyną o nienagannej urodzie, z głową podniesioną wysoko, zupełnie tak, jakby siedziała tu z przyjemnością.
- Cześć Draco. - Powiedziała cicho. Nie odpowiedział. Stał tylko, pomiędzy nią a Owen'em nie mogąc wydusić słowa. - Ja... - kontynuowała, bez nuty szczerości w głosie - przepraszam.
- Przepraszasz? - Ryknął. - Przepraszasz? Jak mogłaś?
- Kocham go, Draco! Rozumiesz? Ciebie nigdy nie kochałam! - Zaczęła płakać. Cała ta scena wyglądała dosyć żałośnie. Chłopak zaczął głośno oddychać, nie trwało długo, zanim wyciągnął różdżkę i skierował ją w stronę dziewczyny:
- Drętwota! - Astoria upadła, a Owen zrobił krok naprzód i powiedział spokojnie:
- Crucio! - Malfoy zachwiał, po czym osunął się na ziemię, krzycząc z bólu. Hermionie zrobiło się go żal, lecz zanim zdążyła wypowiedzieć zaklęcie, Mark wytrącił jej różdżkę z ręki.
- Pomóżmy mu... - Szepnęła do Harry'ego, który siedział bezczynnie, nie zmieniając pozycji od ładnych paru minut.
- Zabrali mi różdżkę. - Odpowiedział zrezygnowanym tonem.
- PRZESTAŃ! - Ryknęła Hermiona. Korzystając z okazji, podniosła swoją różdżkę. Owen odwrócił się w jej stronę, zostawiając Dracona w spokoju. - Co tu się w ogóle dzieje? Kim wy jesteście? Czemu, do diabła, przetrzymujecie Harry'ego?
- To, czemu to robimy jest naszą sprawą. Ty, jesteś chyba troszeczkę za bardzo wygadana... - Granger spojrzała się na Malfoy'a, który zupełnie bez sił oparł się o ścianę. Przez chwilę, patrzył się jej prosto w oczy. Nie zauważyła w nich nienawiści, tylko wyrzuty sumienia i wielkie rozczarowanie. Oczywiście: myślała, żeby zacząć walczyć, ale po co? Żeby potraktowali ją tak jak przed chwilą Draco? Oni... muszą być silni, skoro Harry dał się złapać.
- Mark! - Krzyknął czarodziej. - Zaprowadź tych dwoje do któryś z pomieszczeń. Nie chce mi się teraz rozmawiać, a Ty Wini - zwrócił się do mężczyzny, który wszedł właśnie do
pomieszczenia - podnieś Astorię, niech tak nie leży na tej zimnej ziemi, bo się jeszcze do cholery przeziębi! - Obydwoje wykonali polecenie swojego szefa. Hermiona chciała coś powiedzieć... przychodziło jej do głowy tyle określeń na ten nonsens, ale nie zdecydowała się na to, żeby któreś z nich wygłosić na głos.
pomieszczenia - podnieś Astorię, niech tak nie leży na tej zimnej ziemi, bo się jeszcze do cholery przeziębi! - Obydwoje wykonali polecenie swojego szefa. Hermiona chciała coś powiedzieć... przychodziło jej do głowy tyle określeń na ten nonsens, ale nie zdecydowała się na to, żeby któreś z nich wygłosić na głos.
Mark wepchnął ich do jakiegoś zimnego pomieszczenia, trudno to było bowiem nazwać pokojem. Nie wiedziała ile drzwi minęli i w jakim dokładnie położeniu się znajdują, ponieważ kiedy szli, nie widziała nic w ciemności, jaka towarzyszyła im przez całą drogę. Usłyszała przekręcenie klucza. Byli zamknięci. Kiedy "czarny" oddalił się na tyle, że jego kroki nie odbijały się echem od ścian westchnęła.
- O co tutaj chodzi Harry?
- Hermiona... przepraszam. - Mruknął głosem pełnym smutku i wyrzutów sumienia.
- Ale za co? Co ty tutaj robisz? Jak się tu znalazłeś?
- Pamiętasz tę sprawę, którą prowadziłem, jakiś rok temu?
- Tak... Śmierciożercy, którzy zdołali wykręcić się z Azkabanu... pamiętam.
- Więc... - Wziął głęboki oddech. Chyba ciężko było mu o tym mówić. - Popełniłem jeden błąd... a mianowicie, przeze mnie do Azkabanu poszedł młodszy brat tego całego Owena... Był niewinny. No ale...
- No ale stało się... - mruknęła - czemu więc nie zabił cię od razu, skoro tak bardzo się tym przejął? - Przeraziła się własnych słów, ale to co powiedziała było logiczne.
- Chcą zabić Ministra. Sądzą, że im w tym pomogę.
- Czemu nie uciekłeś stąd? Matko, Harry! Wiesz, jak się o ciebie martwiliśmy? - Wstała, z trudem powstrzymując łzy. W półmroku panującym w około nie widział, jak bardzo się trzęsie. - Z początku każdy dzień był trudny! Ginny się załamała! Wyobraź sobie, jak ciężko jest stracić wszystko! WSZYSTKO, Harry, rozumiesz?
- Ty myślisz, że mi było łatwo? Że ja nie siedziałem tutaj, myśląc, czy jest cała, jak się czuję...? Całymi dniami myślałem, jak mam się stąd wydostać! Pisałem listy, nie mogłem nic więcej! - Krzyczał. - Chciałem się stąd wyrwać! - Mruknął, trochę spokojniej. Stali naprzeciwko siebie, walcząc z myślami. Dziewczyna otarła łzy, podeszła do przyjaciela i przytuliła go. Nieważne czemu się tu znalazł, czemu nie uciekł. Na drobnostki będzie czas później. Najważniejsze było w tej chwili to, jak się stąd wydostać.
- A co ma z tym wszystkim wspólnego Malfoy? Widzę, nie bardzo się zmienił, od czasów szkoły. - Zaczęła Hermiona, kiedy po paru godzinach siedzieli spokojnie obok siebie, opierając się o tą nieszczęsną, zimną ścianę.
- Chyba jesteśmy kwita. - Powiedział Harry. Nie pomogłem mu, kiedy potrzebował pomocy. W sumie... to mu współczuję. Wmówili mu, że mają Astorię i jeśli nie przyprowadzi ciebie, to ją zabiją. A ona, niestety... - Tu przerwał, gdyż usłyszeli odgłosy czyichś kroków.
- Może przestaniecie się nade mną rozczulać? - Rozbrzmiał ironiczny głos Malfoy'a.
Zapraszam do komentowania, naprawdę dziękuję za to, że jesteście!
Przepraszam za błędy, niestety pisałam na szybko, mam mnóstwo zajęć.
Mam nadzieję, że chociaż trochę udało mi się Was wciągnąć. :)
Nie wiem czy zainteresuje Was to, o czym zaraz napiszę, ale.. zaryzykuję. :) Otóż, to nie jest mój pierwszy blog, jakieś półtorej roku temu pisałam historię o tytule "Śmierć będzie ostatnim wrogiem jaki zostanie zniszczony" pod pseudonimem Hania Dębek. Niestety, nie wiem jak reszta piszących, w każdym razie mam tak, że najlepiej pisze mi się wtedy, kiedy jestem nieszczęśliwa, albo samotna. Wciągnęłam się w bloggowanie bardzo, podobało mi się, że mam tylu czytelników, komentujących, że kogoś zaciekawiłam i (co najważniejsze) że ktoś na mnie liczy. To było niesamowite uczucie, wchodzić na bloga i wiedzieć, że podoba się ludziom to, co wymyślam. Tamten blog został założony chyba w przerwie świątecznej 2012 roku i rozwijał się aż do czerwca... kiedy to zwyczajnie się zakochałam. :) Do czego zmierzam... otóż, może zdarzy się, że czyta to ktoś pamiętający jeszcze tamtą historię. Chciałam przeprosić, czasami tak jest, że ludziom zmieniają się priorytety, tak jak w moim przypadku. Żałuję tego, że zamiast zwyczajnie zawiesić bloga, usunęłam go.
Musiałam to napisać, bo bardzo dużo zawdzięczam tamtym czytelnikom. Zawsze chciałam mieć swojego bloga, albo vloga, coś w stylu "blog osobisty", ale brakło mi odwagi. Mieszkam w małym mieście, w którym jeżeli ktoś próbuję się wybić, zostaje wyśmiany, dlatego tutaj jestem anonimowa. Pamiętajcie.. nigdy nie bójcie się podejmować ryzyka, róbcie to, co sobie wymarzycie, nawet wbrew temu co mówią inni. Szkoda, że tak łatwo jest to napisać, a do wyegzekwowania tego od siebie potrzeba naprawdę wielkiej odwagi.
Miłego dnia! :)
No kolejny rozdział! Szkoda,że krótki no,ale cóż.Dobrze,że Astoria zdradziła Draco.Szkoda mi,było go.No i Harry! Będzie miał wsparcie w Hermionie.Fabuła jest ciekawa.Chyba Draco też nie wypuszczą.No i ostatnie zdanie robi się ciekawie.Komentarz krótki,bo muszę zaraz iść.Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :)
A i szablon jest śliczny :)
UsuńSuper rozdział tylko szkoda że taki krótki :)
OdpowiedzUsuńW takim momecie przerwać?! Jak możesz mi to czynić?! =D Widzę, że wszystko powoli zaczyna się rozkręcać, a rozdziały stają się coraz ciekawsze iii... tajemnicze :* Piszesz tak GENIALNIE, że aż brak mi słów!^^
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i czekam na więcej ;)
Ms. Wolf
Zostałaś nominowana do LBA ! :D
OdpowiedzUsuńWięcej na moim blogu :**
http://dramione-miaa.blogspot.com/2015/02/liebster-blog-award.html#comment-form
'''Elanor Miaa Hope
(dawniej Miaa Carpe)
No, kochana, muszę ci pogratulować :).
OdpowiedzUsuńDawno nie widziałam opowiadania dramione, trzymającego taką klasę. Ortografia, interpunkcja.. WOW! W dodatku fabuła, która intryguje od samego prologu. Naprawdę jestem z ciebie dumna XD,
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.
Julie Stradlin
Rozdział mi się podoba :) Ogolnie fabuła ciekawa i trochę tajemnicza, chociaż niektóre wątki są trochę ponaciągane... A jeśli chodzi o tekst, to błędów ortograficznych czy litrówek nie znalazłam :) ale pare błędów interpunkcyjnych jest.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam i weny życzę ;)
P.S. Zapraszam na
Dramione-love-is-the-challenge.blogspot.com